Każdego roku trafia do nas kilkadziesiąt kotów specjalnej troski. To koty po wypadkach, niepełnosprawne, z wadami wrodzonymi, skrajnie zaniedbane (na granicy przeżycia), bardzo wiekowe albo raptem kilkutygodniowe.
Każdy z nich potrzebuje szczególnych względów. Takie koty mieszkają w fundacyjnym szpitaliku lub w domach tymczasowych – zależy, gdzie jesteśmy w stanie zapewnić im lepszą opiekę.
Wszystkie koty z Fundacji – także te nie w pełni sprawne – można adoptować. Wierzymy, że na każdego kota gdzieś na świecie czeka jego własny dom, a fundacyjna kociarnia nie powinna być miejscem, gdzie koty mieszkają na stałe.
Koty szczególnej troski to także koty, które generują ogromne koszty weterynaryjne. Wie to każdy kociarz, którego podopieczny choć raz chorował – każda wizyta u weta, leki, kroplówki, zabiegi chirurgiczne, immunostymulatory, opatrunki… A jeśli takich kotów jest kilkadziesiąt, a poza nimi – pod naszą opieką są też dziesiątki kotów zdrowszych (w kociarni) i kotów bytujących na wolności (dokarmianych przez zaprzyjaźnione karmicielki) – łatwo sobie wyobrazić, jak ogromne są to koszty.
Koty specjalnej troski, koty w kociarni i koty bytujące na wolności – wszystkie one utrzymywane są tylko i wyłącznie dzięki darczyńcom. Dlatego tak ważne jest dla nas Wasze wsparcie i dlatego prosimy Was o pomoc. Pomóc można jednorazową darowizną – klik – lub ustawiając stałe zlecenie przelewu, choćby na niewielką kwotę – informacje tutaj. Każda złotówka się liczy! Warto też dołączyć do akcji fundowania kotom obiadów – #CATeringStones – klik.
Aktualne informacje o naszych działaniach i fundacyjnych podopiecznych znajdziesz na naszym Facebooku: https://www.facebook.com/FundacjaKot
Poniżej przedstawiamy niektóre z naszych szpitalikowych kotów.
Miód to jeden z kotów zmarłej pani Aldony. Zadecydowałyśmy, że go przyjmiemy bo jest w naprawdę złej kondycji. Trzymajcie kciuki, żeby udało się mu pomóc.
Kocurek jest bardzo chudziutki, sfilcowany, ma ropny katar oraz FIV.
Gdyby nie to futerko, kocurek wyglądałby jak preparat anatomiczny, bo to same pióra i kosteczki.
Jego wyniki krwi są złe, bardzo złe: przekroczone parametry nerkowe, wątrobowe i trzustkowe, żółtaczka, anemia. Nerki na USG wyglądają źle, mają cechy przewlekłej niewydolności.
Gdyby nie to, że znamy jego historię, lekarz podejrzewałby otrucie.
Natomiast samopoczucie Mioda na przekór wszystkiemu jest dobre. Chłopak jest dzielny i walczy o siebie, domaga się od nas pieszczot, mruczy, ugniata, jest aktywny i ten stan utrzymuje się już od paru dni (trafił do nas w zeszłym tygodniu).
Miód interesuje się jedzeniem, ale raczej skubie niż je. Z wyjątkiem BARF’a, który robi dla niego pani Ola – to zajada z apetytem.
Docelowo Miodka czeka tomografia głowy, bo żółta ropa leje się z nosa, ale aktualnie katar nie jest jego największym problemem.
Bardzo prosimy Was o wsparcie finansowe na diagnostykę, hospitalizację i leczenie chłopaka. Dotychczasowe koszty to około 3500 zł, ale te na pewno jeszcze wzrosną. Wczoraj np. miała być tylko kontrola, a ze względu na pogorszenie wyników zapadła decyzja o hospitalizacji w klinice.
Prosimy o pomoc dla Miodka:
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/dlamiodka 🙏
Dziękujemy za każde, nawet to najmniejsze wsparcie.
Miodka wirtualnie wspiera: Iwona C.
Wszystko wskazuje na to, że Adi był „tylko” zagłodzony.
Nie miał jak i nie miał czym jeść – dziąsła to była jedna wielka ropa i krew. Po pomoc przyszedł… do apteki.
Ożył od razu po ekstrakcji zębów. Już wieczorem jadł bez problemu i kontynuuje obżarstwo. Poza tym łasi się, mruczy i w ogóle wygląda na szczęśliwego.
Mamy nadzieję, że nic nas nie zaskoczy. Adi jest FIV/FeLV ujemny, ma dobre wyniki krwi, tylko lekką anemię.
Pozbył się bogatego życia wewnętrznego i bardzo bogatego, wielogatunkowego zewnętrznego, które zaczęło go konsumować już za życia.
Oby wraz z kolejnymi gramami nabranej masy było już tylko z górki.
Adi pięknie Was prosi o wsparcie jego leczenia i będzie się przypominał, odwdzięczając się pozami wyluzowanego miziaka. Wygląda jeszcze marnie, ale za to jak się czuje!
Prosimy o pomoc:
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/adifundacjakot
Dziękujemy!
Adiego wirtualnie wspiera: BRAK WIRTUALNEGO OPIEKUNA
Budrysek to kotek działkowy. Regularnie wpadał w tarapaty: a to ranna łapka, a to olbrzymi ropień.
Teraz chłopak wygląda źle najprawdopodobniej przez zęby, które ma w fatalnym stanie, już jest zapisany na zabieg. Apetyt dopisuje. Wyniki krwi ma niezłe, jednak parametry nerkowe są już w górnych granicach, dlatego podczas zabiegu będzie traktowany jak pacjent wyższego ryzyka.
To lato było dla Budryska ostatnim spędzonym na wolności. Chłopak po leczeniu przejdzie profilaktykę i dołączy do stadka we włocławskiej kociarni.
Budrysa wirtualnie wspiera: BRAK WIRTUALNEGO OPIEKUNA
Danio jakiś czas temu przybłąkał się do gospodarstwa. Ostatnio leżał od dwóch dni w jednym miejscu i nic nie jadł.
Zrobił nam niesamowity pokaz bólu – wył, dosłownie rzucał się i histerycznie próbował sobie coś wyjąć z pyszczka łapką – bolący ząb z przerośniętego dziąsła w silnym stanie zapalnym. Prawy łamacz. Pozostałe zęby są zdrowe i bez śladu kamienia. To młody kot, max trzyletni.
Dania wirtualnie wspiera: BRAK WIRTUALNEGO OPIEKUNA
Choć po naszym nowym podopiecznym absolutnie tego nie widać, to chłopak bardzo cierpi, a do niedawna nie był w stanie jeść z powodu bólu w paszczy. Stan jego zębów jest okropny, odsłonięte szyjki, zgniłe zęby albo pieńki, bo reszta się złamała, połamane korzenie. I do tego ropień pod językiem, który pierwotnie wszystkich przestraszył, bo wyglądał jak guz.
Ropień udało się już wyleczyć i dzięki temu kocur zaczął w końcu jeść. Teraz czas ogarnąć zęby.
Podczas badań doktor usłyszał szmery na sercu i zalecił wykonanie echa serca przed zabiegiem. Wyniki badania pokazują małe odchylenia w wielkości serca. Na szczęście według kardiologa nie jest to przeciwskazaniem do narkozy i zabiegu, który zdecydowanie poprawi komfort życia chłopaka.
Prosimy o wsparcie dla tego odważniaczka:
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/gruzrudak
Zbieramy na zabieg ekstrakcji zębów, echo serca, badania krwi i profilaktykę.
Dziękujemy!
Odważniaka wirtualnie wspiera: BRAK WIRTUALNEGO OPIEKUNA
Zdziczałe koty bezdomne to pacjenci dużo trudniejsi niż koty mające opiekunów, naprawdę dużo, dużo, duuużo trudniejsi. Musimy to napisać wprost: niestety wielu weterynarzy po prostu nie wie jak do nich podejść. Przeceniają swoje możliwości albo za bardzo wierzą karmicielom i nie zachowują wystarczających środków ostrożności podczas obsługi tych zwierząt.
Ten kot kilka lat temu pojechał na gminną kastrację, wrócił z niej ze złamaną nogą. Nikt nie poinformował o tym karmicieli. O tym, że coś jest nie tak, dowiedzieli się, kiedy po odbiorze kota z gabinetu wypuścili go w miejscu bytowania, a ten pobiegł w siną dal. Szkoda tylko, że ciągnął za sobą nogę… Kot wrócił po tygodniu i przez 8 lat nie dał się złapać. Dopiero latem 2024 roku się to udało. Najprawdopodobniej przez to, że się gorzej poczuł.
Chłopak jest zarażony FIV i ma anemię. Poza tym doskonały apetyt i o dziwo czuje się dobrze.
Z nogą nic sensownego się już nie zrobi, można uciąć, ale nie trzeba, bo kot nauczył się z nią chodzić. Ile stresu i bólu musiało go to kosztować, nawet nie chcemy myśleć.
Koty mają okropnie przechlapane.
Kocura wirtualnie wspiera: BRAK WIRTUALNEGO OPIEKUNA
Babka Tri przyjechała do nas z gospodarstwa na kastrację. Byłyśmy niemal pewne, że ma niewydolne nerki i byłyśmy tym załamane.
Jak tylko weszła do klatki zaczęła pić wodę, w ogóle nie zainteresowała się jedzeniem, była apatyczna i cały czas spała ułożona w kółeczko. No mocznik jak nic. Na badania krwi pojechałyśmy z nią zrezygnowane i świadome jaka walka nas czeka.
I niespodzianka: wyniki krwi wręcz wzorowe.
Za to w paszczy – jeden wielki ból.
Połamane pieńki i korzenie w dziąsłach. Ani jednego zęba w całości. Zastrzyk przeciwbólowy „wyleczył” ją w ciągu kilku minut.
Kotka jest już po kastracji i ekstrakcji totalnej resztek zębów. Nadal śpi dużo, jak to kocie babki, ale poza tym jest wyluzowana, nie spięta bólem, przeciąga się, rozkłada się na kocyku i przede wszystkim je. Preferuje miękkie jedzenie z dodatkiem wody, więc już nas nie straszy nadmiernym piciem.
Niestety dziewczyna jest głucha jak pień💔
Mamy nadzieję, że jej wiek nie będzie przeszkodą w adopcji i nie zasiedzi się u nas „na zawsze”.
To wspaniały kot, łasy na pieszczoszki, rozkoszny, mało absorbujący, dużo odpoczywający, z nogami na beczce prostowanymi i miną pozwalającą przypuszczać, że wśród jej krewnych byli huttowie. Tylko ten rodowód przestępczy nam tu nie pasuje, oby za to długowieczność odziedziczyła w genach. 😉
Kotka doszła już do siebie po usuwaniu zębów, czuje się dobrze. Odjada z apetytem. Jeśli jest tu fan starszych kotek, to prosimy go o kontakt i adopcję. 😉
Marylkę wirtualnie wspiera: Izabela R. z Wrocławia
Poznajcie babulkę, chucherko ważące 1,9 kg w momencie, kiedy ją złapałyśmy.
Kotka pojawiła się w miejscu dokarmiania kotów działkowych pierwszy raz kilka dni przed jej złapaniem. Była tylko przelotem, nie udało się jej wtedy złapać, nawet nie jadła bardzo łapczywie. Ale widać było, że jest w dramatycznym stanie, chudy koci szkielecik, głośno oddychający, z ogromnym katarem.
Wydawała się znać człowieka i nie być zdziczała, ale była na tyle ostrożna, że udało się ją złapać dopiero na drugi raz przy kolejnym przypadkowym – lub nie – spotkaniu (kotka czekała wraz z innymi kotami, które dokarmiam, jakby była wśród nich od zawsze 😉).
Lista dolegliwości jest długa. Kotka miała usuwane zęby (te które jej zostały, bardzo krwawiła po zabiegu, ale na szczęście szybko to ustało), była niedożywiona, miała biegunkę, masę pasożytów wewnętrznych i zewnętrznych, test na giardię pokazał delikatny plusik. Na szczęście testy FIV/FeLV wyszły ujemnie, a wyniki krwi jak na jej stan są całkiem niezłe.
Kotka powoli dochodzi do formy, jest już po wszystkich szczepieniach i kastracji.
Choć problem z luźną kupą nadal nas nie opuszcza (zdarza się ona na szczęście już bardzo rzadko).
Kilkukrotne badania kału dały wynik negatywny pod kątem pasożytów. Problem z gorszą kupą najprawdopdobniej wynika z długotrwałego wyniszczenia lub choroby autoimmunologicznej.
Na szczęście kotka mogła już opuścić klatkę kenelową i powoli zaprzyjaźniać się ze stadem, widać, że uwielbia inne koty.
Jędzulkę wirtualnie wspiera: Jakub K.
Kotka trafiła do nas z poważnym urazem – złamanym kręgosłupem ogonowym. Ogon był do amputacji. Kotka czuje się bardzo dobrze, choć ma problem ze świadomym oddawaniem kału i moczu – pracujemy nad tym. Rokowania: być może kotka zareaguje na leki i rehabilitację i się jej poprawi, a być może będzie miała z tym problem do końca życia.
Kotka jest młoda, urodzona w 2022 roku, zupełnie oswojona i miziasta. Cokolwiek jej się stało, pewnie ma szczęście, że żyje.
Tetra jest w domu tymczasowym.
Kotkę wirtualnie wspiera: Kasia z Daszą i Dimą i Zoją z Torunia
Grażyna miała problemy z jedzeniem – diagnoza była bardzo szybka, wystarczyło spojrzeć na zęby.
Trikolorka potrzebowała sanacji jamy ustnej. Wyniki krwi miała dobre, a jej osłabienie wynikało z odwodnienia i powolnego zagładzania organizmu. Musiałyśmy ją wzmocnić i dobrze nawodnić serią kroplówek.
Kotka miała sfilcowane i skołtunione futro – koty, które mają problem w paszczy bardzo często przestają dbać o higienę i się nie myją. Futro było w takim stanie, że nie można było go rozczesać.
Teraz dziewczyna jest wzmocniona, przeszła zabieg ekstrakcji zębów i w końcu je za pięciu.
Grażynkę wirtualnie wspiera: Ciocia Kamila
Szylkretka podobno kilka tygodni siedziała pod pizzerią. Skuloną kotkę ze zwieszoną głową wypatrzyła przejeżdżająca tamtędy osoba. Nikt z okolicy kotki nie dotykał, ani nie zabrał, bo bali się, że przeniosą jakąś chorobę, czasami dali jej jeść.
Kotka choruje na IBD i musi na stałe dostawać leki.
Zbieramy na leczenie i badania dla Elizy:
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/dlaelizy
Kicia jest cudowna, zasługuje na troskliwą opiekę.
Szylkretkę wirtualnie wspiera: BRAK WIRTUALNEGO OPIEKUNA
Poniżej przedstawiamy kilka historii wybranych byłych pacjentów Kociego Szpitalika.
Czarny dzikusek spod Torunia – złamanie kręgosłupa między kością krzyżową, a odcinkiem ogonowym. Konieczna była amputacja ogona, wysoko, z szyciem „na plecach”.
Mała kruszyna, na której widok po prostu łamało się serce. Koteczka nie jest kotem, który pojawił się nagle. Tym smutniejsza jest jej historia, na oczach mieszkańców wsi marniała z każdym kolejnym dniem.
Ma około dwóch lat, a w dniu przyjęcia ważyła o połowę mniej niż nasza ośmiomiesięczna Łyska. Tylko 1,6 kg zrudziałe futerko powlekało same kości.
Kotka miała owrzodzoną rogówkę oka, na czubku głowy i poliku miała ropiejące rany. Malutka dzielnie walczyła, miała wzorowy apetyt, pozwalała wszystko przy sobie zrobić. Oko udało się uratować, jednak nie zachowało swoich funkcji. Kruszyna po długiej rekonwalescencji znalazła swoją rodzinę i została adoptowana. :)
Groszka trafiła do nas po wypadku, jej łapy zostały uszkodzone przez kosiarkę rolniczą. Jedna noga musiała zostać amputowana, drugą prawie całą udało się uratować – w dwa palce wdała się martwica i musiały zostać usunięte. Kotka była jednym z naszych najdzielniejszych pacjentów. Przez cały okres leczenia i rekonwalescencji była niezwykle grzeczna i cierpliwa. Szybko doszła do siebie, została adoptowana wraz z innym kotem z fundacji.
3 250 zł – TYLKO tyle kosztowało naszego nowego pacjenta naprawienie następstw po zjedzeniu kości. Tylko tyle, bo Duszek mógł przypłacić to życiem…
Prawdopodobnie podczas jedzenia mały fragment kości utknął kocurkowi w przełyku, a następnie przebił się do tchawicy, w której coraz bardziej obrastał tkankami, utrudniając oddychanie.
Duszek przeszedł operację ratującą życie, został na rekonwalescencji w szpitaliku lecznicy Verum, a tam doktor Klaudia się w nim zakochała i dała mu dom stały :)
To kolejna szczęśliwa historia, gdzie zwykłe złapanie kota na kastrację ratuje mu życie.
Nie mogło być inaczej.
Kocurek zimą pojawił się na terenie toruńskiej jednostki wojskowej, miał złamanie łapy i to jedno z najgorszych jakie dotychczas nam się trafiło. Dla nas, niemedyków, to po prostu dwie złamane kości. Urazy były bardzo blisko nadgarstka, przy stawie i tych maleńkich, kocich kosteczkach. Na dodatek jedna z kości miała złamanie spiralne. Z wierzchu tego nie widać, ale praktycznie kocur miał oderwaną dłoń.
Kocur trafił do chirurga-ortopedy w Gdyni. Operacja się udała, a kot z niesamowitym spokojem znosił niewygodny opatrunek i dodatkowo kołnierz ochronny.
Łapa Generała została uratowana. :)
Generał został adoptowany, zamieszkał z kotką Danką i psinką.
Anemik
Anemik trafił do nas na jesieni 2018 roku, pod koniec 2019 został przeniesiony do pomieszczenia w kociarni. Był jednym z najtrudniejszych w diagnostyce przypadków z jakimi mieliśmy do czynienia.
Dzięki zaangażowaniu lekarzy z dwóch klinik weterynaryjnych i dwóm transfuzjom krwi, udało się wyprowadzić kota ze stanu krytycznego. Po kilku miesiącach już wiedzieliśmy, że nigdy nie uda się wygrać z chorobą.
Kot miał problem na poziomie immunologii: cierpiał na niedokrwistość autoimmunohemolityczną. Poziom krwinek czerwonych umożliwiający funkcjonowanie narządów i życie kota mogliśmy utrzymać tylko dzięki podawaniu leków sterydowych.
To jednak nie wszystkie problemy Anemika. W jego woreczku żółciowym, tuż przy ujściu przewodu żółciowego znajdował się kamień. To bardzo rzadka przypadłość u kotów. Nerki Anemika też nie były w najlepszym stanie. Nie miał żadnych objawów niewydolności, ale obraz usg wykazuje już wyraźny stopień degeneracji nerek. Długotrwała niedokrwistość i leki sterydowe, od których zależy życie Anemika przyczyniają się do dalszego niszczenia ich struktury.
Anemik nie był kotem proludzkim i bał się nas, jednak po kilku miesiącach pobytu zaczął nas akceptować, by w końcu stać się kotem łasym na pieszczoty.
Patrząc na niego nigdy byście nie pomyśleli, że mógł być tak bardzo chorym kotem.
W lutym 2022 roku Anemik odszedł.
Kocur trafił do nas na diagnostykę i kastrację. W testach wyszedł FIV+.
Chłopak miał na opuszku łapy narośl, która utrudnia mu chodzenie. Doktor Ania z Vet-Med Toruń pobrała wycinek na badanie histopatologiczne – wyszło plazmocytarne zapalenie opuszek.Po diagnostyce i wielotygodniowej kuracji objawy plazmocytarnego zapalenia opuszek ustąpiły. Korzystając z pobytu w naszym Szpitalu, kocur załapał się jeszcze na wizytę u dentysty – usuwanie kamienia i wyrywanie kilku zębów.
Plazmocytarne zapalenie opuszek może nawracać, trzymajcie mocne kciuki, by tak się nie stało.
Burasia z podtoruńskich działek pewnego dnia pojawiła się u swojej karmicielki z zakrwawionym kikutem tylnej łapy.
Koteczka musiała mieć operację amputacji łapy i kastracji. Operacja się udała, kotka wróciła do sił i powoli uczy się żyć u boku człowieka w naszej kociarni.
Uszatek, kocurek działkowy z polipem w uchu. Doktor musiał wyciąć całego polipa od strony ucha, w lipcu 2020 roku kocurek miał kontrolną tomografię, a w sierpniu i wrześniu dodatkowe badania otoskopem – na szczęście kolejna operacja nie była potrzebna, polip nie odrasta. Polip został wysłany do badania histopatologicznego, nie jest nowotworem. Uszatek ma fiv+, na szczęście, że nie wpłynęło to na jego rekonwalescencję.
Na jednym ze zdjęć Uszatek ma zszyte powieki – to naturalny opatrunek na lekkie uszkodzenie rogówki. Zmiany widoczne na prawym oku były stare i nie można już nic z nimi zrobić.
Pchełka – kotka niewidoma, bez fragmentu tylnej łapki.
Radzi sobie świetnie, zobaczcie: klik.
Snajper – kot postrzelony z wiatrówki, który cudem przeżył i żyje z cudem uratowaną łapą.
Poznaj jego historię – klik.
Chrupka – kotka ze złamanymi 4 łapkami i ogonkiem. Jest samodzielna, ale nigdy nie będzie sprawna – za późno ją znalazłyśmy.
Przeczytaj o Chrupce tutaj.
Nie zdążył jeszcze przeżyć roku, a już zdążył zostać postrzelony w brzuch i potrącony przez samochód… W wypadku złamał tylna łapę. Koszmarne, otwarte złamanie, przy samej nasadzie kości, w stawie kolanowym. Przemieszczenie kości udowej było bardzo duże, jej odprowadzenie do właściwej pozycji między przykurczonymi mięśniami, zajęło dużą część operacji chirurgicznej.
Kocurek pozbierany z ulicy trafił do podtoruńskiej lecznicy weterynaryjnej, która chciała udzielić mu pomocy, jednak gmina nie wyraziła zgody na sfinansowanie tego przypadku, sugerując eutanazję. Młody kociak, w bardzo dobrej kondycji ogólnej, FIV/FeLV ujemny.
Burasek nie należał do najtrudniejszych pacjentów, ale był trochę niecierpliwy i denerwował go gips. Niestety takie usztywnienie było konieczne do utrzymania delikatnej konstrukcji w obrębie kolana. Był bardzo dzielny i szczęśliwie doczekał końca leczenia. Poza połamaną nogą musieliśmy zająć się uszkodzoną wątrobą, być może również wskutek wypadku.
Bass z krzywą głową przyjechał do nas na kastrację, został złapany w samą porę… Okazało się, że ma infekcję oskrzeli i górnych dróg oddechowych. W uszach ogromny świerzb, w jednym doszło już do perforacji ścian ucha i leje się z niego ropa, a kocur ma objawy zespołu przedsionkowego. Kastracja musiała poczekać, niech najpierw chłopak stanie na nogi.
Kiedy stan zapalny ucha został opanowany i brak ropy odsłonił jego wnętrze okazało się, że kocur ma w uchu polipa. Tomograf wykazał dwa kolejne w nosogardzieli. Bassik przeszedł poważną operację, po dojsciu do siebie znalazł nowy dom :))
„Durszlak” to kocurek odłowiony na kastrację, po złapaniu kota okazało się, że ma brzydkie rany na głowie. Konieczne było ich oczyszczenie i założenie szwów. Podczas rekonwalescencji w Kocim Szpitaliku kocurek pokazał, że jest przyjaznym kotem i dołączył do grona stałych podopiecznych Fundacji.
Smok – Kocurek z zwichniętą żuchwą
Kocurka potrącił samochód. Kot dostał w głowę i doszło do paskudnego zwichnięcia żuchwy. Został pozbierany z drogi przez przejeżdżającego pana, leżał przed domem pewnej pani, ta widząc go z okna wcale nie zareagowała. Bardzo to smutne.
Doktor musiał ustabilizować staw żuchwowo – skroniowy za pomocą drutu, co uniemożliwia otwarcie paszczy i jedzenie. Kocurkowi została tylko niewielka przestrzeń na karmienie strzykawką.
Bardzo się bałyśmy obsługi tego kota, dorosły, wyrośnięty, młody kocur. Nic nie było wiadomo na jego temat – czy jest zdziczały, obsługiwalny, czy będzie się bronił i atakował nas łapami.
Przez pierwsze 3 doby był oszołomiony i dostawał tylko kroplówki. Potem zaczęłyśmy pierwsze próby karmienia. I wiecie co – poszło to naprawdę dobrze. Udało się wypracować system. Kot się bał, ale od początku współpracował, a potem sam zaczepiał nas i wołał, dając wyraźny znak, że to już pora karmienia. Szczękuś jest proludzkim, towarzyskim zwierzakiem. Bardzo fajny kot, który bardzo szybko znalazł nowy dom.
Burasek z toruńskich działek, pewnego dnia przyszedł i nie stawiał łapki. Niestety powodem było koszmarne złamanie. Pacjent był bólowy, miał ataki szału, spowodowane potwornym bólem. Niezapomniany widok, coś strasznego. Na szczęście po kilku dniach leczenia ból zaczął mijać, a kot zrozumiał, że chcemy mu pomoc – od tego momentu świetnie się z nami dogaduje i jest w pełni obsługiwalny.
Kocięta były z toruńskich działek. Trafiły do nas w złym stanie, oczu Hyzia nie dało się uratować, Dyzio na szczęście był w najlepzej formie i jego oczy da się wyleczyć, Zyzio musiał przejść pilną operację usunięcia prawego oka.
Tuńczyk, koci dziadek, żył na miejskiej ulicy. Od losu dostał milion przeszkód, a nadal miał ogromną chęć do życia. Był olbrzymi ciałem i duchem, to kochany wielkolud, który cały czas by się miział z człowiekiem, choć ten wcale nie był dla niego łaskawy…
Kocurek trafił do nas na kastrację. Badania wykazały, że miał skrajną anemię i zęby w tragicznym stanie (zostały usunięte). Oprócz tego kocur:
– był FIV+,
– miał pełno blizn na głowie,
– miał pchły i świerzbowca usznego, o pasożytach wewnętrznych nie wspominając,
– miał mykoplazmę (bakterie atakujące erytrocyty, powodujące anemię),
– miał spondylozę w odcinku piersiowym kręgosłupa i poważne zwyrodnienie w prawej łapie,
– miał kardiomiopatię restrykcyjną,
i służył komuś jako tarcza strzelnicza: w jego ciele znajdowały się 3 śruty. 🙁
W trakcie pobytu u nas Tuńczyk gasł i zaczął mieć poważne problemy z oddychaniem. Okazało się, że ma guza krtani. 6 lutego 2023 przeszedł operację wykonania tracheostomii, żeby mógł oddychać, dostał leki przeciwnowotworowe, przeciwbólowe i przeciwzapalne. Czuł się świetnie, po dojściu do siebie po narkozie od razu odżył. To był nie ten sam kot, ciągle przychodził na mizianki i bawił się piórkami. :)
Po krótkim czasie od wdrożenia leków po operacji guz krtani się obkurczył umożliwiając kocurkowi oddychanie przez nos. Niestety krtań była sparaliżowana i nagłośnia nie działa tak jak powinna. Podczas jedzenia, picia i mycia nagłośnia nie blokowała śliny z domieszką pokarmu/wody/włosów i przepuszczała jej część do tchawicy. Musielismy bardzo dbać o higienę, żeby nie doszło do zachłystowego zapalenia płuc. Na szczęście większość wydzieliny Tuńczyk odkrztuszał sam.
Po miesiącu od operacji parametry nerkowe Tuńczyka znacząco się pogorszyły, najprawdopodobniej od przecwizapalnych i przeciwbólowych leków. Do listy jego chorób doszła choroba nerek. Musieliśmy odstawić leki przeciwbólowe, ale okazało się, że kocur świetnie sobie bez nich radził.
Tuńczyk dostał leki na poprawę stanu nerek oraz kolejny lek przeciwnowotworowy, przeszedł też na dietę BARF. Parametry nerkowe znacząco się poprawiły.
Niestety na koniec marca guz krtani urósł, zamknął światło przełyku i jedzenie zamiast do żołądka leciało przez sparaliżowaną nagłośnię do przełyku. Musieliśmy pojechać z Tuńczykiem na eutanazję. Opis brzmi tragicznie, a Tuńczyk do ostatniej chwili był pełnym życia, pogodnym i zadowolonym kotem. Tym bardziej ciężko na było pogodzić się z tym, że nic więcej nie da się zrobić by mógł być z nami dłużej. Na koniec swojego życia dostał dom, spał w łóżku, budził się codziennie obok tymczasowych opiekunów. Cieszymy się, że mieliśmy okazję poznać tego wspaniałego kota i zapewnić mu godne przeżycie ostatnich miesięcy jego życia.
Takich pacjentów jak Tuńczyk nam nie brakuje. Kastrujemy, leczymy, szukamy nowych domów kotom bezdomnym. Nasze możliwości są ograniczone, ale staramy się pomagać na tyle, na ile możemy.
Silver zupełnie znikąd pojawił się pod blokiem Dominiki. Okazał się być bardzo proludzkim mruczkiem, który kiedyś z pewnością musiał mieć dom – dosłownie nie odkleja się od człowieka. Jest gadatliwy, obyty z kocią etykietą i bardzo sympatyczny.
Po obserwacji okazało się, że kocurek oddaje mocz na raty, a jego ogon zachowuje się jak bezwładny. Życie kocurka nie oszczędzało, chłopak miał:
– ognisko grzybicy na skórze,
– podwyższone pH moczu,
– osad w moczu, który okazał się pasożytem capillaria plice, co nieczęsto się zdarza,
– śrut w brzuchu,
– przerwany rdzeń u nasady ogona (ogon musiał zostać amputowany)
– głęboką ranę na łapie, która opornie się goiła.
Przynajmniej wyniki krwi miał ok, nie ma FIV ani kociej białaczki wirusowej.
Silver został adoptowany, rekonwalescencję po zabiegu mógł dokończyć już w swoim własnym mieszkaniu. :)
Burasia
Buraska przeżyła wypadek, po którym nie otrzymała pomocy. Przez kilka miesięcy żyła z bólem i dyskomfortem podczas poruszania.
Nie mamy wątpliwości, że kotka kiedyś miała dom i opiekuna. Jest niesamowicie kontaktowa, bardzo garnie się do ludzi. Nie mamy pojęcia co się wydarzyło, że wylądowała na ulicy. Musiała nauczyć się przetrwać, a sądząc po liście jej urazów na pewno nie było łatwo, za to było dużo bólu i cierpienia.
Oko ze zrostem i blizną po urazie rogówki, bardzo silna kulawizna spowodowana złamaniem miednicy oraz uraz kręgosłupa, który grozi uciskiem na rdzeń kręgowy…
W pierwszej kolejności konieczne było zajęcie się miednicą, bo uraz powodował ból. Niestety, stare złamanie nie nadawało się do rekonstrukcji. Wyglądało to tak, jakby kość udowa została z dużą siłą wbita w miednicę łamiąc ją. Mogło to być wynikiem zarówno upadku z niezabezpieczonego okna lub balkonu, jak i uderzenia przez samochód. Doktor wykonał dekapitację główki kości udowej. Ulga była widoczna od razu. Choć świeżo po operacji, już na drugi dzień zaobserwowałyśmy, że Burasia porusza się o wiele sprawniej, jest radosna i o wiele weselsza. Kilka dni po operacji kotka zaczęła rehabilitację pod okiem Justyny, zoofizjoterapeutki Sprawne Łapy.
Strażak. Kocur przeszedł tragedię, jego dom spłonął, a on uciekł z pożaru zbyt późno, by nie odnieść poważnych obrażeń. Kocur miał poparzenia I, II i III stopnia. Futerko w całości jest przystrzyżone ogniem, spalone są uszy, końcówka ogonka, wąsy, nosek i łapki.
Kotka z ogródków działkowych została zgłoszona do kastracji wraz z 3 innymi kotami. Okazało się, że oprócz rutynowego zabiegu wymaga usunięcia chorego oka. Uraz był stary i paskudnie się goił.
Kotka po rekonwalescencji wróciła w miejsce bytowania.
Niebieski miał być kotką w ciąży. Od początku miał duży, pękaty brzuszek. Podczas wizyty u weterynarza okazało się, że jest kocurkiem i to wnętrem – z jednym klejnotem schowanym głęboko w kocie. W otrzewnej był niestety płyn. Badania wskazywały na nieprawidłowości w obrębie wątroby. Ostatecznie zapadła decyzja o otwarciu kota.
Doktor wykonał biopsję wątroby, a przy okazji poszukał zaginionego jajka. Okazało się, że Niebieski jest jeszcze większą zagadką niż sądziliśmy. Obydwa nasieniowody prowadziły do jednego jądra. Takiego wnętra jeszcze nie mieliśmy.
Druzgocące wyniki biopsji dostaliśmy przed Sylwestrem. Wątrobę niszczy proces zwyrodnieniowy, mamy do czynienia z marskością, część komórek jest w stanie zapalnym (niebakteryjnym) – proces postępuje. Niewiele możemy zrobić. Kot dostaje leki wspomagające regenerację wątroby, jednak proces zwyrodnieniowy przebiega szybciej niż odnawianie się komórek.
Jedną z prawdopodobnych przyczyn, podanych w laboratorium, jest działanie substancji toksycznych w przeszłości, jednak proces jest przewlekły i jest brane pod uwagę także uwarunkowanie genetyczne.
Niebieski był bardzo towarzyskim kotem, wszędzie za nami łaził i domagał się uwagi. Odszedł sierpniu 2020, spędził z nami kilka miesięcy.
Teodor trafił do nas po wypadku komunikacyjnym z połamaną miednicą oraz zerwanym splotem barkowym, przez co musiał mieć amputowaną przednią łapkę. Miał też stare, źle zrośnięte złamanie kości udowej sprzed kilku miesięcy – po tamtym wypadku nie otrzymał pomocy.
Teodor przeszedł u nas dwie operacje, najpierw składanie połamanej miednicy, potem amputację łapki. Biedny był, ale już następnego dnia rano po zabiegu amputacji zastałyśmy zdemolowaną klatkę i kota szarpiącego za kratki: „Dlaczego jestem znowu zamknięty?”
Obiecałyśmy mu, że zrobimy wszystko, żeby nie miał już więcej takich przejść, a ostatnie z większych przeżyć, które go jeszcze czeka to przeprowadzka i aklimatyzacja we własnym domu. Takim z prawdziwego zdarzenia, z kochającym i odpowiedzialnym człowiekiem, który nie narazi kota na błąkanie się po ulicach miasta i po wypadku nie udzieli pomocy.
Teodor ma cudowny charakter, lata za człowiekiem jak piesek, jest niesamowicie kontaktowy i wielki z niego pieszczoch. Doskonale dogaduje się również z kotami i jest w stosunku do nich bezkonfliktowy. Świetnie dogada się z innym, młodym kotem skorym do zabaw, jednak niekoniecznie z typem bardzo przebojowym, który może się zapomnieć w zbyt intensywnej zabawie w zapasy.
Teodor znalazł dom i zamieszkał we Wrocławiu.
Kesz – kotka z rakiem w uszach, nieoperacyjnym nowotworem odbytu i guzem na listwie mlecznej. Dlaczego walczymy? Bo czuje się dobrze, ma doskonały apetyt i po po prostu – chce żyć.
Koty specjalnej troski, które leczyły się w naszym szpitaliku w roku 2013 możecie zobaczyć tutaj (album na facebooku), a w roku 2014 – tutaj. Kilka kotów z początku roku 2015 można też podejrzeć tutaj.
Burasia trafiła do nas na leczenie i diagnostykę, niestety miała zaawansowanego raka trzustki. Była bardzo dzielną i kochaną pacjentką, od razu zdobyła nasze serducha.
Plecak trafił do nas na wyleczenie rozległej rany na plecach. Proces gojenia mógłby trwać znacznie krócej, jednak Plecak osiągnął mistrzostwo w jej rozdrapywaniu. Pełne zagojenie trwało kilka miesięcy, aby utrudnić Plecakowi rozdrapywanie rany zrobiliśmy mu koszulkę ochronną ze starych kalesonów. :) Plecak w maju 2020 roku został adoptowany.