Każdego roku trafia do nas kilkadziesiąt kotów specjalnej troski. To koty po wypadkach, niepełnosprawne, z wadami wrodzonymi, skrajnie zaniedbane (na granicy przeżycia), bardzo wiekowe albo raptem kilkutygodniowe.
Każdy z nich potrzebuje szczególnych względów. Takie koty mieszkają w fundacyjnym szpitaliku lub w domach tymczasowych – zależy, gdzie jesteśmy w stanie zapewnić im lepszą opiekę.
Wszystkie koty z Fundacji – także te nie w pełni sprawne – można adoptować. Wierzymy, że na każdego kota gdzieś na świecie czeka jego własny dom, a fundacyjna kociarnia nie powinna być miejscem, gdzie koty mieszkają na stałe.
Koty szczególnej troski to także koty, które generują ogromne koszty weterynaryjne. Wie to każdy kociarz, którego podopieczny choć raz chorował – każda wizyta u weta, leki, kroplówki, zabiegi chirurgiczne, immunostymulatory, opatrunki… A jeśli takich kotów jest kilkadziesiąt, a poza nimi – pod naszą opieką są też dziesiątki kotów zdrowszych (w kociarni) i kotów bytujących na wolności (dokarmianych przez zaprzyjaźnione karmicielki) – łatwo sobie wyobrazić, jak ogromne są to koszty.
Koty specjalnej troski, koty w kociarni i koty bytujące na wolności – wszystkie one utrzymywane są tylko i wyłącznie dzięki darczyńcom. Dlatego tak ważne jest dla nas Wasze wsparcie i dlatego prosimy Was o pomoc. Pomóc można jednorazową darowizną – klik – lub ustawiając stałe zlecenie przelewu, choćby na niewielką kwotę – informacje tutaj. Każda złotówka się liczy! Warto też dołączyć do akcji fundowania kotom obiadów – #CATeringStones – klik.
Poniżej przedstawiamy niektóre z naszych szpitalikowych kotów.
Wkrótce pojawi się tu więcej informacji.
Ink
Wkrótce pojawi się tu więcej informacji.
Koks
Wkrótce pojawi się tu więcej informacji.
Szczerbol
Wkrótce pojawi się tu więcej informacji.
Zupełnie oswojona, łagodna, bezdomna kotka spod Torunia.
Kiedy do nas trafiła była w zaawansowanej ciąży i z przestrzelonymi śrutem tylnymi łapkami. Jedna stopa była pogruchotana, potrzaskane mnóstwo tych drobnych kosteczek, a w drugiej w stawie skokowym doszło do nadwichnięcia.
Łapka z pogruchotaną stopą została usztywniona gipsem na całej długości.
Dyskomfort kota z takim opatrunkiem jest ogromny, ale kotka jest dzielna, doskonale sobie radzi i próbuje funkcjonować.
17.05.2023 kotka ma zaplanowaną operację naprawy nadwichniętego stawu, operacja odbędzie się w Gdańsku i będzie wykonana przez dwóch chirurgów.
Kocurek właścicielski, wiejski.
Miał dwie ropne bulwy zamiast oczu…
Na szczęście pod ropą były całkiem dobre oczy i po odpowiedniej terapii lekami kocurek czuje się już bardzo dobrze.
Kot jest bardzo grzecznym pacjentem, ale straszliwie przerażonym. Kuli się i sztywnieje podczas zakraplania, co musimy robić kilka razy dziennie. Na szczęście ma dobry apetyt i bez problemu zjada zakamuflowane tabletki.
Nierzadko sobie powtarzamy, że wiele kotów właścicielskich ma zdecydowanie gorzej niż bezdomniaki z sensownym karmicielem. Zamknięte w czterech ścianach, uwiązane przy budzie, pilnujące się podwórka, nie mają szans dostać pomocy… dopóki na ich drodze jakimś cudem nie stanie obca osoba.
Biała to kotka, która wałęsała się po wsi. Zaniedbane, brudne futerko, trochę wychudzona, bardzo zmęczona. U nas je i śpi i śpi i śpi bez końca.
Zamierzamy ją przerobić na piękną, śnieżnobiałą, puchatą Foczkę.
Jest w tym niestety łyżka dziegciu – foki jak wiadomo nie mają dużych, wystających małżowin usznych. Kotka też nie będzie ich miała, muszą zostać usunięte chirurgicznie. Jak często bywa w przypadku białych uszu u kotów, długotrwała ekspozycja na słońce powoduje poparzenia, a w efekcie raka.
Kotka ma dobre wyniki krwi i ujemne testy FIV/FeLV. Podglądajcie dalsze losy białej księżniczki i kibicujcie jej. Będziemy nad nią pracowały.
Foczkę wirtualnie wspiera: Kuba i Magda K.
Burasia zabrana 1 kwietnia 2023 z działek sprawiała wrażenie stabilnej. Wcześniejsze badania krwi nie wykazały nieprawidłowości, na RTG nie było widać urazów. Podejrzewaliśmy, że mogła mieć udar lub została gdzieś zamknięta i dlatego nie pojawiła się w miejscu dokarmiania przez kilka dni. a teraz potrzebowała po prostu odpoczynku.
Jednak kilka dni później poczuła się bardzo źle. Wystąpiły objawy neurologiczne. Kręcenie się w kółko, osłabienie motoryki prawej strony, brak reakcji na bodźce, trudności z jedzeniem.
Pojechałyśmy na szerszą diagnostykę i okazało się, że kotka ma niestety guza mózgu.
Po diagnostyce lekarze zadecydowali o wybudzeniu dziewczyny i próbie podjęcia terapii lekami sterydowymi.
Sterydy skutecznie zmniejszyły obrzęk mózgu i większość objawów ustąpiła. Kotka nie kręci się już w kółko, jest bardziej świadoma, zaczęła znowu korzystać z kuwety (jedynie w nocy ma z tym problem) i ma świetny apetyt. Powoli odzyskuje też czucie w sparaliżowanej stronie, a kiedy ma dobry dzień pozwala na chwile czułości, które potrafi odwzajemnić małym barankiem.
Burka nie ma żadnych objawów bólowych.
Ważne jest dla nas też to, że przestaje bać się człowieka, jest duża poprawa, bo początkowo od razu syczała i chowała się w kąt.
Rokowania dla Burki są złe, dlatego skupiamy się na tu i teraz.
Chcemy zapewnić jej bezpieczne życie bez bólu.
Burkę wirtualnie wspiera: Kasia HB
Ignacy to rozmruczany, gadatliwy i miziasty zwierz, o ogromnym apetycie zarówno na mięsko, jak i na życie.
Kocurek został podrzucony naszej znajomej. Nie ma ogona, ma stare złamania miednicy i kręgosłupa – strach cokolwiek tam ruszać, bo kot chodzi, skacze, świadomie się załatwia, a wokół pełno nerwów, stawów i kości, które nie są ułożone tak jak powinny.
Jak Ignaś będzie w lepszej kondycji ogólnej, a my będziemy w lepszej kondycji finansowej, zrobimy dokładniejszą diagnostykę tomografem komputerowym. Na razie kocurek będzie miał terapię Solensią. Lek zdecydowała się opłacić jego instagramowa fanka, Magda, dziękujemy!
Ignacego wirtualnie wspiera: Mila S.
Rudasek do nas z powodu ogromnego bólu w paszczy – wymagał ekstrakcji zębów.
Kocur niestety miał komplikacje po wyrwaniu zębów i musiał przejść kolejny zabieg.
Wcześniej jednak był ponownie diagnozowany. Dopiero RTG stomatologiczne pokazało, że pod dziąsłami ukryte były jeszcze dwa korzenie. Dodatkowo w gojeniu dziąseł nie pomagał calicivirus, który wyszedł w wymazie PCR.
Rudy przy okazji miał też zrobione badania krwi (profil geriatryczny) i pełną diagnostykę: badanie moczu, USG oraz RTG, żeby wykluczyć, czy jego złe samopoczucie nie ma innego źródła. Na szczęście poza problemami z zębami nic mu więcej nie doskwierało.
Rudy jest już po zabiegu i laseroterapii dziąseł. Ma duży apetyt, choć nadal nie chce jeść twardych kawałków, to i tak mamy z czego się cieszyć. Małymi krokami wszystko idzie ku dobremu.
To twardziel i dzielny pacjent o serduszku rozgotowanej kluski, obyś szybko wrócił do zdrowia! ❤
Razem z twardzielem prosimy o wsparcie na kolejny etap leczenia i diagnostykę: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/zebyrudego
Dziękujemy!
Rudego wirtualnie wspiera: Dorota i Witek
Kotka trafiła do nas z poważnym urazem – złamanym kręgosłupem ogonowym. Ogon był do amputacji. Kotka czuje się bardzo dobrze, choć ma problem ze świadomym oddawaniem kału i moczu – pracujemy nad tym. Rokowania: być może kotka zareaguje na leki i rehabilitację i się jej poprawi, a być może będzie miała z tym problem do końca życia.
Kotka jest młoda, urodzona w 2022 roku, zupełnie oswojona i miziasta. Cokolwiek jej się stało, pewnie ma szczęście, że żyje.
Kotkę wirtualnie wspiera: BRAK WIRTUALNEGO OPIEKUNA
Cyklopek jest starszym, bardzo miłym i miziastym kocurem, ma chore nerki i połowę życia za pasem. Trafił do nas głównie z powodu złego apetytu – nie było tu niespodzianek, konieczna była ekstrakcja zębów.
Kocur jest już po zabiegu, humor i witalność mu dopisują, energii ma w sobie tyle, co przed zabiegiem. Apetyt jest, chęć na głaski też, spodziewamy się szybkiej rekonwalescencji.
Chłopak ma przewlekłą chorobę nerek i z tego powodu zabieg usunięcia zębów przeprowadzany był w narkozie wziewnej.
Po ekstrakcji wszystkich zębów Wróżka Zębuszka powinna zostawić Cyklopowi fortunę, ale nie jesteśmy dziećmi i wiemy, że na wróżki nie ma co liczyć.
Cyklopa wirtualnie wspiera: Aleksandra oraz AguZ
Grażyna miała problemy z jedzeniem – diagnoza była bardzo szybka, wystarczyło spojrzeć na zęby.
Trikolorka potrzebowała sanacji jamy ustnej. Wyniki krwi miała dobre, a jej osłabienie wynikało z odwodnienia i powolnego zagładzania organizmu. Musiałyśmy ją wzmocnić i dobrze nawodnić serią kroplówek.
Kotka miała sfilcowane i skołtunione futro – koty, które mają problem w paszczy bardzo często przestają dbać o higienę i się nie myją. Futro było w takim stanie, że nie można było go rozczesać.
Teraz dziewczyna jest wzmocniona, przeszła zabieg ekstrakcji zębów i w końcu je za pięciu.
Grażynkę wirtualnie wspiera: Ciocia Kamila
Babulka wygląda jak kupka nieszczęścia, ma przewlekły katar i plazmocytarne zapalenie dziąseł. Na dodatek w badaniu ogólnym lekarz wyczuł nieprawidłowe tony serca.
Babulka jest już po diagnostyce. Badania zaczęły się od konsultacji kardiologicznej. Okazało się, że u podstawy jej serca jest jakiś niewielki twór, który na razie nie zagraża życiu kotki. Nie wiadomo jakiego jest pochodzenia i wymaga obserwacji. Co do infekcji podejrzewałyśmy, że może mieć jakąś niedrożność np. polip, ale tomografia głowy ani rynoskopia nie wykazały nieprawidłowości. Czekamy na wyniki wymazu. Za to na RTG wyszło, że koteczka ma zmiany zapalne w płucach. Dostała nowe leki, ma wdrożone nebulizacje. Jej stan powolu się poprawia.
Trzymajcie za nią kciuki!
Babulkę wirtualnie wspiera: Sandra K.
Szylkretka podobno kilka tygodni siedziała pod pizzerią. Skuloną kotkę ze zwieszoną głową wypatrzyła przejeżdżająca tamtędy osoba. Nikt z okolicy kotki nie dotykał, ani nie zabrał, bo bali się, że przeniosą jakąś chorobę, czasami dali jej jeść. Ma nawracające biegunki (cały czas pracujemy nad tym).
Kicia jest cudowna, zasługuje na troskliwą opiekę. Przebywa w Kocim Szpitaliku w Toruniu.
Szylkretkę wirtualnie wspiera: BRAK WIRTUALNEGO OPIEKUNA
Ten sympatyczny chłopak to 6-7 letni kocurek żyjący dotychczas na działkach. Wpatrzony w człowieka bystrzak, który kombinował, co tu zrobić, żeby przegonić inne koty.
Jakiś czas temu bystry Gacek zaczął odskakiwać od miski, pojawiła się gęsta ślina, futerko już nie było takie wymyte, a on sam zmizerniał – tuż przed zimą.
Nie trzeba było długo szukać, żeby znaleźć winowajcę stanu Gacka. Chłopak miał popsute zęby. Pani doktor usunęła mu wszystkie, co do jednego. Zabieg przeszedł w narkozie wziewnej – w badaniach krwi parametry nerkowe były delikatnie przekroczone, ale chuchamy na zimne i z takimi bystrzakami obchodzimy się wyjątkowo delikatnie. Kocurek miał wykonane też testy, niestety jest FIV+ (aktualnie bezobjawowy).
Po zabiegu Gacka zabezpieczyła karmicielka i zadbała o jego rekonwalescencję, z którą też nie było łatwo. Chłopak bardzo źle zniósł pierwsze dni po zabiegu, myśleliśmy, że się nie podniesie. Totalny strajk głodowy i brak sił do życia. Kilka dni kroplówek i leków i bystrzak znowu ma swój błysk w oku.
Czarnuszek aktualnie mieszka w garażu karmicielki. To nie jest miejsce dla takiego kochanego kota, ale schronienie zdecydowanie lepsze od wolności lub długoterminowego siedzenia w klatce kennelowej. Jego karmicielka bardzo chciałaby uniknąć wypuszczenia go z powrotem na wolność. Gacek nie wybrzydza, śpi na rurach grzewczych, grzecznie czyści miseczki, a na samą myśl o głaskaniu i kolanach zaczyna wyrabiać ciasto. To fajny przyjemniaczek, idealnie byłoby, gdyby jakimś cudem znalazł dom, normalny dom, nie garaż. Prosimy.
To dojrzały kocurek, który większość dnia będzie wylegiwał się przy kaloryferze, a jak już przyjdzie wieczór to razem z pańciem będzie oglądał ulubiony serial przy kocyku i kubku herbaty z miodem. Gacek ma dobre plany, tylko musi znaleźć się ktoś, kto pomoże w ich realizacji.
Polecamy chłopaka! Jest w Toruniu, ale domu szuka na terenie całej Polski.
Do adopcji na jedynaka.
Gacek wirtualnie wspiera: Julia z Krakowa
Poniżej przedstawiamy kilka historii wybranych byłych pacjentów Kociego Szpitalika.
Czarny dzikusek spod Torunia – złamanie kręgosłupa między kością krzyżową, a odcinkiem ogonowym. Konieczna była amputacja ogona, wysoko, z szyciem „na plecach”.
Mała kruszyna, na której widok po prostu łamało się serce. Koteczka nie jest kotem, który pojawił się nagle. Tym smutniejsza jest jej historia, na oczach mieszkańców wsi marniała z każdym kolejnym dniem.
Ma około dwóch lat, a w dniu przyjęcia ważyła o połowę mniej niż nasza ośmiomiesięczna Łyska. Tylko 1,6 kg zrudziałe futerko powlekało same kości.
Kotka miała owrzodzoną rogówkę oka, na czubku głowy i poliku miała ropiejące rany. Malutka dzielnie walczyła, miała wzorowy apetyt, pozwalała wszystko przy sobie zrobić. Oko udało się uratować, jednak nie zachowało swoich funkcji. Kruszyna po długiej rekonwalescencji znalazła swoją rodzinę i została adoptowana. :)
Groszka trafiła do nas po wypadku, jej łapy zostały uszkodzone przez kosiarkę rolniczą. Jedna noga musiała zostać amputowana, drugą prawie całą udało się uratować – w dwa palce wdała się martwica i musiały zostać usunięte. Kotka była jednym z naszych najdzielniejszych pacjentów. Przez cały okres leczenia i rekonwalescencji była niezwykle grzeczna i cierpliwa. Szybko doszła do siebie, została adoptowana wraz z innym kotem z fundacji.
Kocurek zimą pojawił się na terenie toruńskiej jednostki wojskowej, miał złamanie łapy i to jedno z najgorszych jakie dotychczas nam się trafiło. Dla nas, niemedyków, to po prostu dwie złamane kości. Urazy były bardzo blisko nadgarstka, przy stawie i tych maleńkich, kocich kosteczkach. Na dodatek jedna z kości miała złamanie spiralne. Z wierzchu tego nie widać, ale praktycznie kocur miał oderwaną dłoń.
Kocur trafił do chirurga-ortopedy w Gdyni. Operacja się udała, a kot z niesamowitym spokojem znosił niewygodny opatrunek i dodatkowo kołnierz ochronny.
Łapa Generała została uratowana. :)
Generał został adoptowany, zamieszkał z kotką Danką i psinką.
Anemik
Anemik trafił do nas na jesieni 2018 roku, pod koniec 2019 został przeniesiony do pomieszczenia w kociarni. Był jednym z najtrudniejszych w diagnostyce przypadków z jakimi mieliśmy do czynienia.
Dzięki zaangażowaniu lekarzy z dwóch klinik weterynaryjnych i dwóm transfuzjom krwi, udało się wyprowadzić kota ze stanu krytycznego. Po kilku miesiącach już wiedzieliśmy, że nigdy nie uda się wygrać z chorobą.
Kot miał problem na poziomie immunologii: cierpiał na niedokrwistość autoimmunohemolityczną. Poziom krwinek czerwonych umożliwiający funkcjonowanie narządów i życie kota mogliśmy utrzymać tylko dzięki podawaniu leków sterydowych.
To jednak nie wszystkie problemy Anemika. W jego woreczku żółciowym, tuż przy ujściu przewodu żółciowego znajdował się kamień. To bardzo rzadka przypadłość u kotów. Nerki Anemika też nie były w najlepszym stanie. Nie miał żadnych objawów niewydolności, ale obraz usg wykazuje już wyraźny stopień degeneracji nerek. Długotrwała niedokrwistość i leki sterydowe, od których zależy życie Anemika przyczyniają się do dalszego niszczenia ich struktury.
Anemik nie był kotem proludzkim i bał się nas, jednak po kilku miesiącach pobytu zaczął nas akceptować, by w końcu stać się kotem łasym na pieszczoty.
Patrząc na niego nigdy byście nie pomyśleli, że mógł być tak bardzo chorym kotem.
W lutym 2022 roku Anemik odszedł.
Kocur trafił do nas na diagnostykę i kastrację. W testach wyszedł FIV+.
Chłopak miał na opuszku łapy narośl, która utrudnia mu chodzenie. Doktor Ania z Vet-Med Toruń pobrała wycinek na badanie histopatologiczne – wyszło plazmocytarne zapalenie opuszek.Po diagnostyce i wielotygodniowej kuracji objawy plazmocytarnego zapalenia opuszek ustąpiły. Korzystając z pobytu w naszym Szpitalu, kocur załapał się jeszcze na wizytę u dentysty – usuwanie kamienia i wyrywanie kilku zębów.
Plazmocytarne zapalenie opuszek może nawracać, trzymajcie mocne kciuki, by tak się nie stało.
Burasia z podtoruńskich działek pewnego dnia pojawiła się u swojej karmicielki z zakrwawionym kikutem tylnej łapy.
Koteczka musiała mieć operację amputacji łapy i kastracji. Operacja się udała, kotka wróciła do sił i powoli uczy się żyć u boku człowieka w naszej kociarni.
Uszatek, kocurek działkowy z polipem w uchu. Doktor musiał wyciąć całego polipa od strony ucha, w lipcu 2020 roku kocurek miał kontrolną tomografię, a w sierpniu i wrześniu dodatkowe badania otoskopem – na szczęście kolejna operacja nie była potrzebna, polip nie odrasta. Polip został wysłany do badania histopatologicznego, nie jest nowotworem. Uszatek ma fiv+, na szczęście, że nie wpłynęło to na jego rekonwalescencję.
Na jednym ze zdjęć Uszatek ma zszyte powieki – to naturalny opatrunek na lekkie uszkodzenie rogówki. Zmiany widoczne na prawym oku były stare i nie można już nic z nimi zrobić.
Pchełka – kotka niewidoma, bez fragmentu tylnej łapki.
Radzi sobie świetnie, zobaczcie: klik.
Snajper – kot postrzelony z wiatrówki, który cudem przeżył i żyje z cudem uratowaną łapą.
Poznaj jego historię – klik.
Chrupka – kotka ze złamanymi 4 łapkami i ogonkiem. Jest samodzielna, ale nigdy nie będzie sprawna – za późno ją znalazłyśmy.
Przeczytaj o Chrupce tutaj.
Nie zdążył jeszcze przeżyć roku, a już zdążył zostać postrzelony w brzuch i potrącony przez samochód… W wypadku złamał tylna łapę. Koszmarne, otwarte złamanie, przy samej nasadzie kości, w stawie kolanowym. Przemieszczenie kości udowej było bardzo duże, jej odprowadzenie do właściwej pozycji między przykurczonymi mięśniami, zajęło dużą część operacji chirurgicznej.
Kocurek pozbierany z ulicy trafił do podtoruńskiej lecznicy weterynaryjnej, która chciała udzielić mu pomocy, jednak gmina nie wyraziła zgody na sfinansowanie tego przypadku, sugerując eutanazję. Młody kociak, w bardzo dobrej kondycji ogólnej, FIV/FeLV ujemny.
Burasek nie należał do najtrudniejszych pacjentów, ale był trochę niecierpliwy i denerwował go gips. Niestety takie usztywnienie było konieczne do utrzymania delikatnej konstrukcji w obrębie kolana. Był bardzo dzielny i szczęśliwie doczekał końca leczenia. Poza połamaną nogą musieliśmy zająć się uszkodzoną wątrobą, być może również wskutek wypadku.
„Durszlak” to kocurek odłowiony na kastrację, po złapaniu kota okazało się, że ma brzydkie rany na głowie. Konieczne było ich oczyszczenie i założenie szwów. Podczas rekonwalescencji w Kocim Szpitaliku kocurek pokazał, że jest przyjaznym kotem i dołączył do grona stałych podopiecznych Fundacji.
Smok – Kocurek z zwichniętą żuchwą
Kocurka potrącił samochód. Kot dostał w głowę i doszło do paskudnego zwichnięcia żuchwy. Został pozbierany z drogi przez przejeżdżającego pana, leżał przed domem pewnej pani, ta widząc go z okna wcale nie zareagowała. Bardzo to smutne.
Doktor musiał ustabilizować staw żuchwowo – skroniowy za pomocą drutu, co uniemożliwia otwarcie paszczy i jedzenie. Kocurkowi została tylko niewielka przestrzeń na karmienie strzykawką.
Bardzo się bałyśmy obsługi tego kota, dorosły, wyrośnięty, młody kocur. Nic nie było wiadomo na jego temat – czy jest zdziczały, obsługiwalny, czy będzie się bronił i atakował nas łapami.
Przez pierwsze 3 doby był oszołomiony i dostawał tylko kroplówki. Potem zaczęłyśmy pierwsze próby karmienia. I wiecie co – poszło to naprawdę dobrze. Udało się wypracować system. Kot się bał, ale od początku współpracował, a potem sam zaczepiał nas i wołał, dając wyraźny znak, że to już pora karmienia. Szczękuś jest proludzkim, towarzyskim zwierzakiem. Bardzo fajny kot, który bardzo szybko znalazł nowy dom.
Burasek z toruńskich działek, pewnego dnia przyszedł i nie stawiał łapki. Niestety powodem było koszmarne złamanie. Pacjent był bólowy, miał ataki szału, spowodowane potwornym bólem. Niezapomniany widok, coś strasznego. Na szczęście po kilku dniach leczenia ból zaczął mijać, a kot zrozumiał, że chcemy mu pomoc – od tego momentu świetnie się z nami dogaduje i jest w pełni obsługiwalny.
Kocięta były z toruńskich działek. Trafiły do nas w złym stanie, oczu Hyzia nie dało się uratować, Dyzio na szczęście był w najlepzej formie i jego oczy da się wyleczyć, Zyzio musiał przejść pilną operację usunięcia prawego oka.
Tuńczyk, koci dziadek, żył na miejskiej ulicy. Od losu dostał milion przeszkód, a nadal miał ogromną chęć do życia. Był olbrzymi ciałem i duchem, to kochany wielkolud, który cały czas by się miział z człowiekiem, choć ten wcale nie był dla niego łaskawy…
Kocurek trafił do nas na kastrację. Badania wykazały, że miał skrajną anemię i zęby w tragicznym stanie (zostały usunięte). Oprócz tego kocur:
– był FIV+,
– miał pełno blizn na głowie,
– miał pchły i świerzbowca usznego, o pasożytach wewnętrznych nie wspominając,
– miał mykoplazmę (bakterie atakujące erytrocyty, powodujące anemię),
– miał spondylozę w odcinku piersiowym kręgosłupa i poważne zwyrodnienie w prawej łapie,
– miał kardiomiopatię restrykcyjną,
i służył komuś jako tarcza strzelnicza: w jego ciele znajdowały się 3 śruty. 🙁
W trakcie pobytu u nas Tuńczyk gasł i zaczął mieć poważne problemy z oddychaniem. Okazało się, że ma guza krtani. 6 lutego 2023 przeszedł operację wykonania tracheostomii, żeby mógł oddychać, dostał leki przeciwnowotworowe, przeciwbólowe i przeciwzapalne. Czuł się świetnie, po dojściu do siebie po narkozie od razu odżył. To był nie ten sam kot, ciągle przychodził na mizianki i bawił się piórkami. :)
Po krótkim czasie od wdrożenia leków po operacji guz krtani się obkurczył umożliwiając kocurkowi oddychanie przez nos. Niestety krtań była sparaliżowana i nagłośnia nie działa tak jak powinna. Podczas jedzenia, picia i mycia nagłośnia nie blokowała śliny z domieszką pokarmu/wody/włosów i przepuszczała jej część do tchawicy. Musielismy bardzo dbać o higienę, żeby nie doszło do zachłystowego zapalenia płuc. Na szczęście większość wydzieliny Tuńczyk odkrztuszał sam.
Po miesiącu od operacji parametry nerkowe Tuńczyka znacząco się pogorszyły, najprawdopodobniej od przecwizapalnych i przeciwbólowych leków. Do listy jego chorób doszła choroba nerek. Musieliśmy odstawić leki przeciwbólowe, ale okazało się, że kocur świetnie sobie bez nich radził.
Tuńczyk dostał leki na poprawę stanu nerek oraz kolejny lek przeciwnowotworowy, przeszedł też na dietę BARF. Parametry nerkowe znacząco się poprawiły.
Niestety na koniec marca guz krtani urósł, zamknął światło przełyku i jedzenie zamiast do żołądka leciało przez sparaliżowaną nagłośnię do przełyku. Musieliśmy pojechać z Tuńczykiem na eutanazję. Opis brzmi tragicznie, a Tuńczyk do ostatniej chwili był pełnym życia, pogodnym i zadowolonym kotem. Tym bardziej ciężko na było pogodzić się z tym, że nic więcej nie da się zrobić by mógł być z nami dłużej. Na koniec swojego życia dostał dom, spał w łóżku, budził się codziennie obok tymczasowych opiekunów. Cieszymy się, że mieliśmy okazję poznać tego wspaniałego kota i zapewnić mu godne przeżycie ostatnich miesięcy jego życia.
Takich pacjentów jak Tuńczyk nam nie brakuje. Kastrujemy, leczymy, szukamy nowych domów kotom bezdomnym. Nasze możliwości są ograniczone, ale staramy się pomagać na tyle, na ile możemy.
Silver zupełnie znikąd pojawił się pod blokiem Dominiki. Okazał się być bardzo proludzkim mruczkiem, który kiedyś z pewnością musiał mieć dom – dosłownie nie odkleja się od człowieka. Jest gadatliwy, obyty z kocią etykietą i bardzo sympatyczny.
Po obserwacji okazało się, że kocurek oddaje mocz na raty, a jego ogon zachowuje się jak bezwładny. Życie kocurka nie oszczędzało, chłopak miał:
– ognisko grzybicy na skórze,
– podwyższone pH moczu,
– osad w moczu, który okazał się pasożytem capillaria plice, co nieczęsto się zdarza,
– śrut w brzuchu,
– przerwany rdzeń u nasady ogona (ogon musiał zostać amputowany)
– głęboką ranę na łapie, która opornie się goiła.
Przynajmniej wyniki krwi miał ok, nie ma FIV ani kociej białaczki wirusowej.
Silver został adoptowany, rekonwalescencję po zabiegu mógł dokończyć już w swoim własnym mieszkaniu. :)
Burasia
Buraska przeżyła wypadek, po którym nie otrzymała pomocy. Przez kilka miesięcy żyła z bólem i dyskomfortem podczas poruszania.
Nie mamy wątpliwości, że kotka kiedyś miała dom i opiekuna. Jest niesamowicie kontaktowa, bardzo garnie się do ludzi. Nie mamy pojęcia co się wydarzyło, że wylądowała na ulicy. Musiała nauczyć się przetrwać, a sądząc po liście jej urazów na pewno nie było łatwo, za to było dużo bólu i cierpienia.
Oko ze zrostem i blizną po urazie rogówki, bardzo silna kulawizna spowodowana złamaniem miednicy oraz uraz kręgosłupa, który grozi uciskiem na rdzeń kręgowy…
W pierwszej kolejności konieczne było zajęcie się miednicą, bo uraz powodował ból. Niestety, stare złamanie nie nadawało się do rekonstrukcji. Wyglądało to tak, jakby kość udowa została z dużą siłą wbita w miednicę łamiąc ją. Mogło to być wynikiem zarówno upadku z niezabezpieczonego okna lub balkonu, jak i uderzenia przez samochód. Doktor wykonał dekapitację główki kości udowej. Ulga była widoczna od razu. Choć świeżo po operacji, już na drugi dzień zaobserwowałyśmy, że Burasia porusza się o wiele sprawniej, jest radosna i o wiele weselsza. Kilka dni po operacji kotka zaczęła rehabilitację pod okiem Justyny, zoofizjoterapeutki Sprawne Łapy.
Strażak. Kocur przeszedł tragedię, jego dom spłonął, a on uciekł z pożaru zbyt późno, by nie odnieść poważnych obrażeń. Kocur miał poparzenia I, II i III stopnia. Futerko w całości jest przystrzyżone ogniem, spalone są uszy, końcówka ogonka, wąsy, nosek i łapki.
Kotka z ogródków działkowych została zgłoszona do kastracji wraz z 3 innymi kotami. Okazało się, że oprócz rutynowego zabiegu wymaga usunięcia chorego oka. Uraz był stary i paskudnie się goił.
Kotka po rekonwalescencji wróciła w miejsce bytowania.
Niebieski miał być kotką w ciąży. Od początku miał duży, pękaty brzuszek. Podczas wizyty u weterynarza okazało się, że jest kocurkiem i to wnętrem – z jednym klejnotem schowanym głęboko w kocie. W otrzewnej był niestety płyn. Badania wskazywały na nieprawidłowości w obrębie wątroby. Ostatecznie zapadła decyzja o otwarciu kota.
Doktor wykonał biopsję wątroby, a przy okazji poszukał zaginionego jajka. Okazało się, że Niebieski jest jeszcze większą zagadką niż sądziliśmy. Obydwa nasieniowody prowadziły do jednego jądra. Takiego wnętra jeszcze nie mieliśmy.
Druzgocące wyniki biopsji dostaliśmy przed Sylwestrem. Wątrobę niszczy proces zwyrodnieniowy, mamy do czynienia z marskością, część komórek jest w stanie zapalnym (niebakteryjnym) – proces postępuje. Niewiele możemy zrobić. Kot dostaje leki wspomagające regenerację wątroby, jednak proces zwyrodnieniowy przebiega szybciej niż odnawianie się komórek.
Jedną z prawdopodobnych przyczyn, podanych w laboratorium, jest działanie substancji toksycznych w przeszłości, jednak proces jest przewlekły i jest brane pod uwagę także uwarunkowanie genetyczne.
Niebieski był bardzo towarzyskim kotem, wszędzie za nami łaził i domagał się uwagi. Odszedł sierpniu 2020, spędził z nami kilka miesięcy.
Teodor trafił do nas po wypadku komunikacyjnym z połamaną miednicą oraz zerwanym splotem barkowym, przez co musiał mieć amputowaną przednią łapkę. Miał też stare, źle zrośnięte złamanie kości udowej sprzed kilku miesięcy – po tamtym wypadku nie otrzymał pomocy.
Teodor przeszedł u nas dwie operacje, najpierw składanie połamanej miednicy, potem amputację łapki. Biedny był, ale już następnego dnia rano po zabiegu amputacji zastałyśmy zdemolowaną klatkę i kota szarpiącego za kratki: „Dlaczego jestem znowu zamknięty?”
Obiecałyśmy mu, że zrobimy wszystko, żeby nie miał już więcej takich przejść, a ostatnie z większych przeżyć, które go jeszcze czeka to przeprowadzka i aklimatyzacja we własnym domu. Takim z prawdziwego zdarzenia, z kochającym i odpowiedzialnym człowiekiem, który nie narazi kota na błąkanie się po ulicach miasta i po wypadku nie udzieli pomocy.
Teodor ma cudowny charakter, lata za człowiekiem jak piesek, jest niesamowicie kontaktowy i wielki z niego pieszczoch. Doskonale dogaduje się również z kotami i jest w stosunku do nich bezkonfliktowy. Świetnie dogada się z innym, młodym kotem skorym do zabaw, jednak niekoniecznie z typem bardzo przebojowym, który może się zapomnieć w zbyt intensywnej zabawie w zapasy.
Teodor znalazł dom i zamieszkał we Wrocławiu.
Kesz – kotka z rakiem w uszach, nieoperacyjnym nowotworem odbytu i guzem na listwie mlecznej. Dlaczego walczymy? Bo czuje się dobrze, ma doskonały apetyt i po po prostu – chce żyć.
Koty specjalnej troski, które leczyły się w naszym szpitaliku w roku 2013 możecie zobaczyć tutaj (album na facebooku), a w roku 2014 – tutaj. Kilka kotów z początku roku 2015 można też podejrzeć tutaj.
Burasia trafiła do nas na leczenie i diagnostykę, niestety miała zaawansowanego raka trzustki. Była bardzo dzielną i kochaną pacjentką, od razu zdobyła nasze serducha.
Plecak trafił do nas na wyleczenie rozległej rany na plecach. Proces gojenia mógłby trwać znacznie krócej, jednak Plecak osiągnął mistrzostwo w jej rozdrapywaniu. Pełne zagojenie trwało kilka miesięcy, aby utrudnić Plecakowi rozdrapywanie rany zrobiliśmy mu koszulkę ochronną ze starych kalesonów. :) Plecak w maju 2020 roku został adoptowany.