Szczegółów wypadku nie pamiętam, ale jak się obudziłem, nie miałem już tylnej łapy. I byłem w klatce, 'w Fundacji’, jak mówili. Zmiany opatrunków – to była masakra! Całe szczęście, że szybko się wyprowadziłem do własnego domu. Chciałbym, żeby wszystkie koty mogły zamieszkać w domach, bo to naprawdę fajna sprawa. A do braku łapy można się przyzwyczaić, jest OK, mój kumpel też nie ma łapy, w sumie to jedna łapa jest kotu niepotrzebna.